środa, 29 października 2014

Po spotkaniu




Klubowa dyskusja o „Mojej walce” przebiegała głównie między obozem zwolenników i przeciwników. Dwie osoby podchodziły do sprawy spokojnie, dostrzegając poważne wady, ale i ważne zalety.

Przeciwnicy narzekali głównie na nudę, brak spektakularnych wydarzeń, zwyczajność bohaterów, długie opisy. 

Zwolennicy nie dostrzegli dłużyzn, tylko budowanie atmosfery przez obraz. Zwyczajność bohatera i jego szczerość były podstawą odczucia wspólnoty z narratorem nawet przy braku odniesień do własnych przeżyć czytającego.
 







W skrócie można powiedzieć, że to powieść o dojrzewaniu, przemijaniu, zmianach perspektyw, śledzeniu śladów przeszłości, które kształtują teraźniejszość. W pierwszym tomie to trudna relacja z ojcem zdaje się sterować życiem bohatera. Niemal każde wydarzenie, które nam przedstawia rozgrywa się w obecności lub ze względu na ojca.

Karl Ove zdaje się niczego nie kryć. Opisuje swój osobisty świat i własne odczucia. Można odnieść wrażenie, że opowieść nie jest uniwersalna, a skrajnie zindywidualizowana, ale z tej bardzo osobistej historii wyłaniają się zjawiska, relacje, role do których może odnieść się każdy, nawet jeśli ma skrajnie odmienne doświadczenia i wyciąga inne wnioski. Należy jednak pamiętać, że to nie autobiografia skupiająca się na punktach zwrotnych i najciekawszych dla czytelnika zdarzeniach, ale artystyczne przetworzenie zwykłego życia.
Nie ma tu psychoanalizy. Jest rodzaj pisarskiego manifestu, poszukiwanie prawdy w kreacji, nieco młodopolska wizja artysty obolałego, walczącego z chaosem form i i życia, wrażliwego, obcego, przepełnionego gniewem. 

Jak wyraźnie mówi sam Knausgard forma jest podstawą literatury, ona decyduje o jakości.
Warto zwrócić uwagę na pozorną prostotę tej powieści.
Bardzo sprawnie i płynnie przeplata przeszłość z teraźniejszością. Wydarzenia wywołują wspomnienia, przeszłość wyjaśnia obecne uczucia, które w rzeczywistości są już obserwowane z perspektywy kolejnej warstwy czasu. Wszystko sprawia wrażenie autentycznego zapisu na gorąco, ale bez zająknienia, bez słowotoku. Zdania trafiają w punkt, zawierają to co trzeba i nie więcej, ponieważ wszystko zostało już przemyślane i obejrzane z dystansu.
Wszystko rozgrywa się w ciągu 40 lat, opisane z perspektywy ok. siedmiu dni od wiadomości o śmierci ojca do pogrzebu. Śmierć, relacje z bliskimi, rozliczenie z samym sobą zaprzątają myśli bohatera i segregują wspomnienia.

Na pewno warto sięgnąć po książkę i sprawdzić, co my w niej znajdziemy. Ja jestem ciekawa wokół czego został zbudowany drugi tom.

1 komentarz: