poniedziałek, 19 października 2015

Tak sobie myślę ...

"Tak sobie myślę ..." Jerzego Stuhr'a

270 stron połknęłam w jedno popołudnie.

Znany aktor dokumentuje w osobistym dzienniku 8 miesięcy swego życia, swojej choroby, swoich przemyśleń podczas leczenia nowotworu przełyku. Wiem, brzmi strasznie, ale nic bardziej mylnego. Książkę czyta się łatwo i przyjemnie choć o poważnych, ale moim zdaniem bardziej, ważnych po prostu sprawach.


O tym co to dzisiaj znaczy być inteligentem? Zachwycił mnie ten wątek! Kto jeszcze dzisiaj używa takiego określenia, że o tego rodzaju rozważaniach nie wspomnę? O kinie, o teatrze, o Polsce, ale i o Europie. Wspomina własne doświadczenia i przygody z przeszłości, ale też zastanawia się co i czy w ogóle go jeszcze czeka? O upływającym czasie, o odchodzących wielkich tego świata. O spuściźnie jaką pozostawia po sobie człowiek, i ten znany, i taki zupełnie zwyczajny. O chorobie i leczeniu wreszcie. O spędzaniu czasu w szpitalu, z rodziną. O  żonie i relacji z nią, w życiu i w tym trudnym dla nich okresie. Po prostu garść refleksji na temat kolejnych dni w tym czasie, kiedy żadne jutro nie było gwarantowane.

A to wszystko bez patosu, bez dramatyzmu, bez epatowania trudnymi emocjami i doświadczeniami. Aż chce się powiedzieć zwyczajna historia jakich wiele wokół nas... Zwyczajna, ale niezwykła. Niezwykła opowieść wielkiego aktora pełna pokory o tym co ważne, tak po prostu, na codzień.

POLECAM KAŻDEMU!

A tak autor/aktor mówi o tym dzienniku:

Jerzy Stuhr opowiada o książce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz