wtorek, 10 lutego 2015

"Będąc obrazem, nie jesteś człowiekiem"

Europa, początek XXI wieku, świat sztuki zdominowany przez nurt HD. Wbrew temu, co w pierwszej kolejności przychodzi na myśl, nie chodzi o wysoką rozdzielczość, tylko o nurt hiperdramatyczny. Sztuka hiperdramatyczna to coś zupełnie niewiarygodnego i... przerażającego. To osnowa powieści Klara i półmrok Jose Carlosa Somozy.


Wyobraź sobie, że płótno, na jakim artysta maluje obraz, jest człowiekiem. Wyobraź sobie, że taki człowiek, w zależności od swojej jakości i kunsztu artysty, jest gruntowany, potem napinany, a na końcu malowany. Aby być wyrazistym, wyśmienitym płótnem, przyjmuje specyfiki na rozluźnienie mięśni, tabletki zatrzymujące potrzeby fizjologiczne, smaruje się przeróżnymi balsamami, na trwałe depiluje wszelkie owłosienie i zgadza się, by artysta zamalował jego gałki oczne, wszystkie otwory w ciele, a nawet według własnych preferencji zajął się organami.
Klara i półmrok recenzja

Gotowy obraz przestaje być człowiekiem. Staje się przedmiotem, który można podziwiać w galerii czy prywatnym salonie, a nawet kupić. Obraz, który przestaje być człowiekiem, wprowadza się w stan Spokoju. W nieruchomej, często nienaturalnej pozycji musi wytrwać wiele godzin. A jeśli nie wytrzymuje jego kręgosłup, psychika, może zwrócić się do działu Konserwacji. Niekiedy, po zmyciu farby, może na noc udać się do domu, ale pozostaje zagruntowany. Taka postać jest "gładka, wypolerowana, zredukowana do minimum wyrazistości i ometkowana". Ometkowana? Tak. Obraz na szyi, nadgarstku i kostce nosi metki, żeby wszyscy wiedzieli, jaki artysta go namalował. Obraz uważa, że to praca, jest z siebie dumny, marzy, by jakiś geniusz przerobił go na wybitne dzieło.

Kto jednak nie dostąpi zaszczytu stania się dziełem czy nawet przeciętnym, niedrogim obrazem, może co najwyżej szukać zatrudnienia jako ozdoba albo przedmiot. Może być elementem dekoracyjnym w czyimś hallu, ogrodzie, może zostać krzesłem, lampą albo popielniczką. "Ozdoby i sprzęty muszą być stale gotowe i zjawiać się tam, gdzie im się każe, i zawsze, kiedy im się każe, bez względu na porę dnia czy nocy, na to czy pada deszcz i czy mają na to ochotę." A jeśli to nie brzmi wystarczająco groźnie, płótno może wynająć się do nielegalnych art-szoków czy sztuki splamionej. W czasie takich pokazów, w mroku piwnicy, gdzie stałym elementem jest seks i przemoc, obraz może zostać uszkodzony, a nawet zniszczony. Czego się jednak nie robi dla sztuki?

No właśnie. Somoza, przedstawiając wizję alternatywnej Europy i jej przyzwyczajeń stawia wiele pytań dotyczących człowieczeństwa i, jeśli się chwilę zastanowić, wizja ta niewiele różni się od naszej obecnej rzeczywistości. Sztuka współczesna już teraz szokuje, balansuje na krawędzi. Dzięki różnorodnym happeningom, body-art staje się interaktywna i dwuznaczna. Wystarczy wspomnieć artystki, które z ekranu telewizora zachęcały widzów, by dzwonili do nich i mówili, co mają ze sobą zrobić, po czym faktycznie to robiły. Pomimo początkowego oporu, program szybko zmienił się w show wyłącznie dla dorosłych.

Wróćmy do powieści. Zdaniem pojawiających się na jej kartach (na szczęście) przeciwników nurtu HD, "sztuka hiperdramatyczna jest zalegalizowaną formą seksualnego niewolnictwa, prostytucją dwudziestego pierwszego wieku". Nie sposób nie zgodzić się z przytoczonym stwierdzeniem. Problem w tym, że w powieści sztuka HD ma rzesze zwolenników. Ludzie marzą o tym, by być płótnami, swoje ludzkie postaci uważają za coś niewłaściwego, ułomnego. Jedna z bohaterek przeżywała koszmar z dzieciństwa, kiedy to ukradkiem dostała się na strych i spojrzała w lustrze na własne odbicie, czy, jak to określiła, przyjrzała się straszliwemu.

Sztuka hiperdramatyczna to wielki, intratny biznes. Płótna sprzedawane za miliony euro są ochraniane przez specjalnych agentów firm ubezpieczeniowych. Agentów, którzy sztukę stawiają nad człowiekiem, zrównują życie z przedmiotem, z którym można zrobić wszystko, łącznie z pocięciem. Najważniejszy jest artysta, który dzięki sugestywnym opisom Somozy, jawi się raczej jako oprawca znęcający się nad swoimi ofiarami niż malarz.

Klara i półmrok zmusza czytelnika do zastanowienia się nad znaczeniem życia i pieniądza. Przesłanie książki jest brutalne: pieniądz rządzi wszystkim, zmienia ludzi, zwłaszcza tych niedowartościowanych, dźwigających dawne traumy. Ludzi, którzy aby być docenieni, bez mrugnięcia okiem poświęcają swój kręgosłup moralny.

Powieść Somozy jest przerażająca i przez to hipnotyzująca. Wprowadzony w trans czytelnik nie jest w stanie oderwać od niej oczu. Somoza, niczym genialny malarz, jest artystą słowa. Oprócz niekwestionowanej biegłości w niuansach ludzkiej psychiki, w Klarze i półmroku okazał się mistrzem oddziaływania na wszystkie zmysły czytelnika. Jego słowa można poczuć, usłyszeć, powąchać i zobaczyć oraz, mówiąc żartobliwie, podszkolić się ze znajomości kolorów i ich odcieni, jeśli ktoś miał z nimi dotąd kłopoty. Jako ilustracja niech posłuży pierwszy z brzegu cytat: "Kolory zostały już określone; ciemnoczerwona tonacja włosów zebranych w kok; masa perłowa z różem i żółcią na skórę; delikatny rysunek brwi w kolorze ochry; brązowe oczy o lekkim, szklanym zabarwieniu; usta obrysowane na krwistoczerwono; szarobrązowe aureole piersi."

Klarę i półmrok polecam ludziom o mocnych nerwach i zdrowej psychice, którzy trochę lubią się bać (np. opisy napinania płócien), trochę lubią zagadki (tajemnica morderstw popełnionych na obrazach), lecz przede wszystkim tym, dla których ważny jest człowiek, dokąd ów człowiek zmierza, czy jest to właściwy kierunek i co jesteśmy w stanie zrobić, by rzeczywistość powieści nie stała się naszą rzeczywistością. A zdaniem autora istnieje prawdopodobieństwo, że może być o wiele gorzej.

Wszystkie cytaty pochodzą z powieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz