niedziela, 15 marca 2015

50 twarzy ... czy tylko jedna.... infantylna?

Często ostatnio bywam w kinie, za sprawą wyjątkowo ciekawego, w mojej ocenie, repertuaru jesienno - zimowo - wiosennego. Siłą rzeczy, częściej niż zwykle, bywam też w związku z tym w miejscach, które zwykle omijam szerokim łukiem, czyli centrach handlowych, w których znajdują się warszawskie kina. A tam: wielka dyskusja z udziałem celebrytów ( nie dało się jej nie odnotować choćby nie wiem jak bardzo się starać) na temat "50 twarzy Grey'a", przed filmem zwiastuny Gray'a, w marketach książki o tym samym tytule, itd. itp. Jednym słowem, akcja promocyjna zakrojona na szeroką skalę. No i statystyki: gigantyczne nakłady, tłumaczenia na wiele języków, hasła: kobiety tyle lat czekały na taką książkę, albo święte oburzenie co bardziej "prawomyślnych", kolejki w Ursynotece (a jakże!) do wypożyczenia każdej części ....

 A więc ....
Czy czytaliście trylogię E. L. James, albo któryś jej tom i czy się do tego przyznajecie?

Ja mam takie (dość dziwaczne przyznaję ;) ) hobby, że staram się przeczytać, zobaczyć to co budzi powszechne emocje odbiorców. Zawsze mnie to w jakiś dziwny sposób intryguje. I przyznaję, przeczytałam trylogię (pożyczoną z biblioteki, coś mi mówiło, że nie warto wydać na to złotówki) oraz zobaczyłam film. Z ciekawości, również na temat podejścia do tematu seksu jako takiego, ale to temat na zupełnie inne forum. 
I przepraszam za słownictwo, ale "za cholerę" nie rozumiem o co cała afera?!
Przede wszystkim, jak się ostatnio dowiedziałam, z artykułu na temat bardzo popularnego za sprawą internetu fan fiction, książka jest ni mniej ni więcej, fantazją autorki na temat "Zmierzchu" S. Meyer. Znalazło się wydawnictwo, które uznało, że na tyle ciekawą fantazją, iż po małych przeróbkach postanowiło ją wydać w znanej przez nas formie. Trylogia, jak i jej pierwowzór zresztą, jest niezwykle infantylna, jakby przeznaczona dla uczniów gimnazjum, choć tematyka już chyba niekoniecznie.
Zupełnie zrozumieć nie potrafię dlaczego książki zostały okrzyknięte przełomowymi dla Kobiet. Niczego przełomowego jakoś odnaleźć mi się w nich nie udało. Naprawdę nie trzeba wiele wysiłku żeby znaleźć dziesiątki książek o podobnej tematyce, ale za to napisane w sposób adekwatny do poruszanego tematu, bez tego tak rażącego infantylizmu u E. L. James.
A co do filmu... pierwsza jego część jest po prostu okropnie zabawna, wszyscy widzowie, nie tylko ja, zaśmiewali się w głos z niezwykle "romantycznych" (przynajmniej w zamierzeniu) scen. "Sceny łóżkowe" natomiast są jednymi z lepszych, jeśli nie najlepszymi jakie w kinie widziałam. Pozbawioną wulgarności opowieścią o ludzkiej seksualności. 

A więc.... czytaliście? Przyznajecie się do tego? Uważacie je za przełomowe? Czy Grey'a czytają tylko kobiety?

1 komentarz:

  1. Mogłabym zapisać całe strony negatywnych opinii o tej książce. Ale trochę szkoda czasu, tak jak na czytanie tego romansidła. Na pewno nie jest to literatura, nawet sceny erotyczne są jakieś aseksualne. Ale jestem zaskoczona, że tylko połowa czytelników, zwabionych reklamą, zwraca tę książkę rozczarowana i nie traci czasu na kolejne tomy. Widocznie niektórzy coś w niej znajdują, ale nie wiem co, może sztuka reklamy i promocji jest jedyną odpowiedzią. Styl i forma harlequina, czyli pseudopowieści służącej wyłączeniu myślenia, a szerokie dyskusje medialne nad "fenomenem Grey'a" wprowadzają tylko zamieszanie i są chyba działaniem marketingowym zwabiającym nieostrożnych czytelników. Wpływy finansowe rosną i to jedyny fenomen.

    OdpowiedzUsuń