Kasia pytała w
długi deszczowy weekend o nasze lektury, ale ja nawet nie zajrzałam
do internetu:(
W tym czasie
dokończyłam "Papuszę" i z pewna podejrzliwością
sięgnęłam po powieść o Achillesie.
Miałam obawy, bo
amerykańscy pisarze potrafią masakrować mity wszelkich kultur.
Zaryzykowałam, ponieważ autorka, Madeline Miller, jest filologiem
klasycznym, uczy łaciny i greki, więc liczyłam na jej sympatię do
mitologii.
Rzeczywiście Miller
trzyma się faktów, korzysta z wersji Homera, ale wypełnia
wszystkie puste miejsca, Opisuje przeżycia ludzi i wydarzenia
pomiędzy punktami kulminacyjnymi mitycznej historii.
Chociaż w tytule
mamy imię bohatera spod Troi, to nie jest on jedynym głównym
bohaterem. Całą historię poznajemy z relacji Patroklosa,
towarzysza i przyjaciela herosa. W "Iliadzie" jest postacią
drugorzędną, a tutaj katalizatorem ważnych wyborów Achillesa.
Patroklos jest narratorem, wszystko widzimy jego oczami od urodzenia
aż do śmierci. Właściwie obserwujemy głównie rozwój relacji
emocjonalnej dwóch chłopców, potem mężczyzn. Przeżycia są tu
najważniejsze, uczucia wpływają na wybory. Znaczącą rolę
odgrywa przeznaczenie, a dokładniej wyobrażenia o nim.
Powieść jest
sprawnie napisane, akcja toczy się wartko, chociaż w znacznym
stopniu rozwija się we wnętrzu narratora-bohatera, a raczej zostaje
przefiltrowana przez jego uczucia, obawy, wiedzę o świecie.
Ponieważ życie wewnętrzne mało się zmienia przez wieki, trochę
mi zabrakło jakiegoś starożytnego klimatu. Są tu bogowie,
antyczne obyczaje, ale dystans w czasie wydaje się minimalny.
Jeżeli ktoś ma
słabość do mitów, lubi poznawać pominięte fragmenty znanych
historii, zapewne nie będzie zawiedziony, choć możliwe, że
zupełnie inaczej wyobrażał sobie niektóre historie.
Przyznam, że pierwsze słyszę o tej powieści. Czy to jakaś przyszła lektura?
OdpowiedzUsuńNie klubowe. Po prostu się podzieliłam, bo pytałaś co czytamy w deszczową sobotę:) Świeżo wydana, ale chyba trudna w promocji;)
OdpowiedzUsuń