Big Book Festival pozwolił czytelnikom poznać wielu cenionych współczesnych pisarzy, w tym Karla Ove Knausgarda, autora "Mojej walki", z którym spotkanie odbyło się w sobotę w Domu Artysty Plastyka, przy ul. Mazowieckiej 11a.
Karl Ove Knausgard przybył na spotkanie punktualnie i bez zniechęcenia odpowiadał na pytania, prawdopodobnie te same pytania po raz tysięczny. Ponieważ napisał, co napisał, czyli sześciotomową autobiografię, musiał stawić czoła dwugodzinnej wiwisekcji na własnej osobie. Sam zresztą przyznał, że po każdym takim spotkaniu czuje się wykończony emocjonalnie. Po czym dodał, w swoim żartobliwym stylu: "i to chyba nie jest dobre".
Karl Ove jest mężczyzną wysokim, dobrze zbudowanym, jednak nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że kiedy wstał, by odpowiedzieć na pytania publiczności, ugiął się niejako pod ciężarem tematu swojej książki i pytań o życie osobiste.
Opowiadał między innymi o relacji z bratem, która ani trochę nie ucierpiała po publikacji książki. Co więcej, w książce stwierdził, iż nigdy nie patrzyli sobie z bratem w oczy ani nie podawali sobie ręki. Zmieniło się to dokładnie po publikacji. Choć podobno w reakcji na nadesłany rękopis pierwsze słowa brata brzmiały "twoja pieprz***a walka". Trudno jednak inaczej określić 3500 stron tekstu na temat niełatwego życia z ojcem Karla Ove i Yngvego.
Autor wyjaśnił również sprawę procesu, jaki chciała mu wytoczyć rodzina, która uważała, że Karl Ove pisze o swoim ojcu nieprawdę. Przede wszystkim do żadnej rozprawy nie doszło. Wprawdzie rodzina chciała wstrzymać druk książki, a autor zaproponował im zmianę imion, jednak doszedł do wniosku, że kto jak nie on powinien napisać o ojcu, dodając że Norwegia to mały kraj, a nazwisko Knausgard nosi tam tylko jedna rodzina, trudno więc, by zmiana imion cokolwiek dała. Autor przyznał jednak, że w dalszych tomach próbował się bardziej cenzurować, być względem innych "bardziej miły", choć nadal to, co pisał było prawdziwe.
Knausgard opowiadał o ojcostwie, o swoich pasjach, o stylu pracy nad książką, o narzuconym sobie limicie minimum pięciu stron dziennie, o systemie wspierania pisarzy w Norwegii.
W rozmowie pojawił się również wątek polski. Otóż Karl Ove zna "Dzienniki" Gombrowicza i jest wielbicielem jego prozy. Dodał, iż Gombrowicz jest w Norwegii znanym i cenionym autorem.
Nie obyło się bez rozmów o ulubionym sporcie pisarza, piłce nożnej, i o sytuacji na mistrzostwach świata.
Publiczność podziękowała autorowi gromkimi brawami. Sala wypełniona była po brzegi. Pomimo że prowadzący powinien, w moim odczuciu, częściej dopuszczać do głosu samego autora, myślę że każdy wyniósł ze spotkania coś dla siebie. I nie chodzi jedynie o autografy z osobistą dedykacją.
Więcej szczegółów na temat "Mojej walki" Karla Ove Knausgarda zdradzę wkrótce!
Dzięki za ciekawą relację. Chyba jednak przeczytam tę książkę. Co więcej, zamówiłam ją dla naszego klubu, mam nadzieję, że wszystkich zaintrygowała Twoja opinia, to w końcu więcej znaczy niż oficjalne recenzje. Któregoś jesiennego miesiąca będzie okazja podyskutować:) I mam nadzieję, przekażesz co wiesz od autora. Wszyscy Klubowicze sprawdzą czy warto czytać dalsze tomy:)
OdpowiedzUsuńO super!
UsuńDalsze tomy na razie można czytać po angielsku lub w oryginale ;-) Fajnie, że będzie w klubie, choć... ciężka to lektura.
Prawdopodobnie ściągnę sobie na czytnik drugi tom, więc będę wiedzieć więcej niż wszyscy. Hahaha! :-))